Listopadowe rozstrzygnięcia
Listopad był miesiącem, który pozwolił zakończyć po ponad roku czasu oficjalnie kilka ważnych spraw. Jak dobrze pamiętacie z lektury wcześniejszych postów, większość działań jakie podejmowałem w ramach usprawnienia kontaktów z moim bohaterem - już nie małym, a całkiem dużym ;-) - była torpedowana z różnych powodów. Lawina odwołań kierowanych do Sądu Okręgowego, RODOK-i, bociany wędrujące z Afryki do Tarnobrzega oraz liczne zakazy spotkań z synkiem, wymyślane przez życzliwych mojej osobie sprawiły, że mnóstwo spraw - jak to bywa w naszym kraju - ciągnęła się i jeszcze w pewnym sensie ciągnie się niemal półtora roku.
Jak się okazało cierpliwość, która stała się ważnym elementem tej jakże chorej i cynicznej gry, na której cierpi jedynie mój bohater, powoli zaczyna przynosić efekty. Nie od razu Rzym zbudowano, a zwycięstwa nawet najlepszemu sportowcowi nie przychodziły z dnia na dzień. Na wszystko należy zapracować w pocie czoła, mimo stawianych przed nami trudności i nie warto się nigdy poddawać, o czym zawsze będę mówił synkowi.
W życiu czasami trzeba troszkę pocierpieć szczególnie dla tych, których kochamy najbardziej, choć właśnie oni nie zdają sobie z tego sprawy. Jednak zawsze gdzieś na końcu na wszystkich czeka przecież nagroda. Mniejsza bądź większa, tego nie wiem, ale wiem, że mimo wszystko życie prędzej czy później musi wyrówać nierówności, nie tylko na płaszczyźnie prawa rodzinnego, ale także w wielu innych aspektach życia i to każdemu bez wyjątku. Życzę tego wszystkim bez względu na to w jakiej sytuacji się znaleźliście :-)
I tak oto próba podważania pozytywnych dla mnie i synka opinii wydanych przez RODOK w Tarnobrzegu została oddalna wraz z wnioskiem o...ograniczenie mojej osobie władzy rodzicielskiej! Trudno było spodziewać się innej decyzji i tylko, ktoś żyjący z głową chmurach i zadartym nosem, mógłby spodziewać się innego werdyktu. Sam fakt złożenia tego rodzaju wniosku, mocno zastanawia nad świadomością tego czego pragnie dokonać jedno z rodziców całkowicie bezpodstawnie! Ciekawostką jest fakt, iż próbowano podważyć nawet...skład sędziowski, co nie mieści mi się kompletnie w głowie! To świadczy tylko i wyłącznie o niezwykłej małostkowości tychże osób, których prawda jest bardziej mojsza niż twojsza ;-) Trudno to opisać słowami, ale prawda się obroniła i to jest najistotniejsze.
Sądy sądami a sprawiedliwość musi być po naszej stronie ;-)
Pozwolę sobie na małą dygresję do powyższej ciekawostki. Mimo, że do tej pory ojcowie w całej Polsce borykają się z niedoskonałością prawa rodzinnego, które niestety w dużej mierze dyskryminuje ojców - z czym trudno się pogodzić - zawsze uważałem, że decyzje niezawisłych sądów należy szanować i respektować a powyższa sytuacja udowadnia, że tego szacunku niektórzy nie posiadają. Owszem nie ma rzeczy doskonałych, a demokracja daje szansę nawet skazanemu na obronę, aczkolwiek są pewne granice walki do upadłego.
Zatem, albo prawo rodzinne w końcu zmieni się na lepsze, szczególnie pod kątem kochających ojców, mających identyczne prawa jak matki i co ważne nie będących gorszymi ani lepszymi rodzicami, albo sądy zaczną restrykcyjniej podchodzić do niemal bezkarnych matek, które traktują dzieci jako własne narzędzie walki nie bacząc na jego dobro...albo nic się nie zmieni nigdy... To prawda przykra i bolesna, choć z wyrokami boskimi się nie dyskutuje, ale przyszedł czas na wprowadzenie głębokich zmian, na których zyskają przede wszystkim dzieci. Można z wieloma postanowieniami się godzić lub nie, jednak ludzie tworzący prawo powinni zwrócić uwagę na ten jakże ważny element prawa. Ojciec to również człowiek, który ma w sobie uczucia i ogrom miłości wobec dziecka i nie może być traktowany tylko i wyłącznie jak bankomat...
Pieczątka zadecydowała
Niestety troszkę zawiodłem się pod kątem drugiej sprawy. Otóż uważni Czytelnicy doskonale pamiętają, że w ramach złamania postanowień sądowych, kiedy trzykrotnie nie zobaczyłem synka pomimo przejechanych łącznie ok. 2.000 km i nałożenia kary finansowej przez Sąd Rejonowy w Tbg na życzliwą osobę...kara została uchylona przez wyższą instancję z powodu...braku pieczątki na jednym z dokumentów przedłożonych przez moją osobą ;-) Groteskowa sytuacja, ale...prawdziwa ;-) Nie mam oczywiście zamiaru się żalić ani utyskiwać na kogokolwiek, ponieważ tak widać miało być choć trudno to racjonalnie wytłumaczyć. Cóż, jak wspomniałem wyżej należy uszanować decyzję sądu, ale oczywiście nie oznacza to, że pogodziłem się z teoretycznym niepowodzeniem :-) Szkoda, że tego rodzaju argument natury administracyjnej sprawił, że najważniejszy aspekt krzywdy wyrządzonej mojemu bohaterowi, został odsunięty na dalszy plan. Jednak sprawa nie została dla mnie zamknięta i ciąg dalszy nastąpi a ludzie mają to do siebie, że uczą się na błędach ;-)
Atrakcje grudnia w Tbg
Najważniejsze jednak, że powyższe oraz kilka innych drobnych spraw jest już za nami, dzięki czemu miesiąc grudzień szykuje się na niezwykle...atrakcyjny. Otóż już niebawem rozpoczynamy to co dla mnie i synka było najważniejsze, czyli walczymy o rozszerzenie tych chorych 8 godzin jakie mamy dla siebie raz miesiącu! Tyle czasu a nawet więcej spędzam w samochodzie aby dotrzeć do synka! Czas minął a cierpliwość mam nadzieję zostanie wynagrodzona. Mogę obiecać Ci synku, że uczynię wszystko, aby wywalczyć tak wiele ile będę mógł, żebyś nie musiał z zegarkiem w ręku pośpiesznie spożywać obiadu u tatusia, w pośpiechu wracać do hotelu i cieszyć się po prostu tatuą na maxa :-) Obiecałem i słowa dotrzymam :-)
Żeby atrakcji nie było zbyt mało, tuż przed świątami czeka mnie jeszcze jedna wycieczka do Tbg. Na Sienkiewicza chętnie wymienię się argumentami w sprawie o brak możliwości zobaczenia synka nawet na 5 minut w okresie wakacyjnym. Tym razem pieczątka pojawiła się tam gdzie trzeba...mam nadzieję ;-)
Najważniejsze, że mogłem się w Mikołaja spotkać z synkiem - co w ubiegłym roku skutecznie mi uniemożliwiono - ale trudno aby było inaczej skoro sprawy przed nami ;-) Te kilka godzin jakie mieliśmy dla siebie cenię ponad wszystko wiedząc, że warto przemierzeć setki kilometrów dla tak cudownego chłopaka :-) On również to czuje i doskonale wie, że walczę o niego, choć nie musi o tym mówić, tata to wie :-). Dziecko czuje i zdaje sobie z wielu rzeczy sprawę, ale to należy dostrzec. Widać, że nie każdy ma na to czas mając dziecko na co dzień, nie poświęcając być może tyle czasu ile bohaterowi potrzeba. Widać jak brakuje synkowi mojej osoby, a wiezi które zbudowaliśmy w tym trudnym dla nas wszystkich czasie nigdy nie zanikną! Kiedyś istniało pojęcie germanizacji czy rusyfikacji, a dziś wielu ojców w Polsce musi zmagać się z alienacją rodzicielską. Cóż takie nastały czasy ;-) Historia jednak pokazuje, że każdemu choremu systemowi można "wyrwać zęby krat" prędzej czy później, jeśli ma się czyste i kochające serce wobec dziecka ;-)
Warto walczyć o swoje, choć wiele osób mogło nam wszystkim tego zaoszczędzić. Jednak jeśli ktoś wywołuje Cię do tablicy, nie masz wyjścia. Musisz wstać i stawić czoło zadaniom, które przed Tobą postawiono :-) A jest dla Kogo :-)
Trzymajcie kciuki za nas w grudniu a może już niebawem nasza sytuacja odmieni się o 360 stopni. Tego życzę tysiącom dzieci i ojców w Polsce na święta i Nowy Rok :-)
Prywata
PS. Serdeczne podziękowania składam na ręce Pań Renatki i Agnieszki z Oberży Bocianówka w Tarnobrzegu ;-) Dziękuję za pamięć i...sympatyczne prezenty, które mam nadzieję, będę wspominał przez długi czas :-)