środa, 6 maja 2015

"Bo jak nie My to kto?" - cudowna majówka na Podkarpaciu

Rycerze z nami :-)
"To są nasze najlepsze dni..." :-) Tak właśnie śpiewa Mrozu, którego "Miliony monet" poznałem w...tunezyjskim kurorcie Hammamet ;-) Dziś słowami kolejnego hitu śmiało mogę podpisać pierwszy majowy weekend spędzony z moim synkiem :-) Co najważniejsze w końcu spędziliśmy cudowny weekend - a będąc ścisłym 11 godzin - sami bez udziału zaborczych naszym spotkaniom osób! :-) Wow! Cóż za piękne uczucie, aby po roku walki z przysłowiowymi wiatrakami otrzymać taką nagrodę, która jest dopiero przedsmakiem prawdziwych pozytywnych emocji :-) Niczego nam nie brakowało, a wszystko to co najlepszego mogłem dać mojemu synkowi pozostanie nie tylko w mojej, ale przede wszystkim małego szkraba pamięci :-) Ten czas udowodnił po raz kolejny jak mój synek potrzebuje mnie i bardzo pragnie spotkań z tatą :-)


11 godzin szczęścia


Po raz pierwszy od wielu miesięcy wspólnie z synkiem mogliśmy spędzić nasz czas bez...żadnych problemów :-) Cieszę się ogromnie, że prawo zaczyna z wolna być respektowane a konsekwencja mojego działania na rzecz małego bohatera przynosi efekty :-) Oczywiście droga do sukcesu oraz "nawrócenia" niektórych osób jest jeszcze daleka, ale dystans który dzielił mnie od prowadzącego w peletonie zmniejszył się do zaledwie kilku sekund ;-)

Zatem po raz kolejny drodzy Panowie przesyłam Wam słowa otuchy w Waszej drodze o podstawowe prawa jakimi dysponujecie, a które cały czas możecie rozszerzać! Zdaję sobie sprawę, że nie jest lekko pokonać przeciwności losu oraz upływający czas, który nigdy nie wróci, ale wiara w siebie samego oraz słuszność działań dla naszych dzieci, to podstawa do sukcesu :-) Uwierzcie, że siła tkwi w Was samych a każda chwila spędzona z naszymi pociechami dodaje energii do dalszej walki, która musi zakończyć się zwycięstwem. Bo w końcu taka jest rola ojca, aby walczyć do samego końca :-)

Tyle o prawie i poczuciu solidarności...;-)

Tak cudownego weekendu z moim synkiem już dawno nie miałem okazji spędzić...oczywiście nie z własnej woli ;-) Wykorzystaliśmy maksymalnie jak tylko można nasz czas, w którym najważniejszym elementem była miłość i bliskość, którą w tak krótkim czasie jestem wstanie dać mojemu synkowi :-) Jej odwzajemnienie było dla mnie największym szczęściem. Mały bohater po raz kolejny udowodnił, że kocha tatę i pragnie ze mną spotkań, które wyraźnie są zbyt krótkie. Czas jaki mamy do dyspozycji jest nieadekwatny do postanowienia z czerwca ubiegłego roku, na którym musimy jeszcze w części się opierać, ponieważ respektujemy prawo, mając jednocześnie szacunek do wszelkich postanowień wydawanych przez niezawisłe sądy :-) Na szczęście data 24 czerwca mam nadzieję zmieni wiele w naszych spotkaniach do czego dążę i stanie się niezwykle ważną cezurą czasową w tej całej smutnej tarnobrzeskiej historii.

Sam fakt, że mój synek nie miał kompletnie ochoty wracać do dziadków jak i mamy świadczy nie tylko o silnych więziach jakie zbudowaliśmy w tym trudnym czasie, ale o potrzebie kontaktów ze strony mojego synka :-) To właśnie mój mały bohater udowadnia wszem i wobec, że należy skończyć z wszelkimi zakłamaniami rzeczywistości, oszczerstwami oraz notorycznymi próbami ograniczania kontaktów z moją osobą. Długo musiałem przekonywać synka, aby wsiadł do samochodu ze swoimi dziadkami, do których nie chciał wracać...uciekając z sobowskiego samochodu... Silny uścisk na mojej szyi i stanowcze "Nie" dla naszego rozstania boli mnie bardzo a serce kraja się w takich sytuacjach niemiłosiernie... Niestety wspólnie musimy to przetrwać jeszcze przez krótki czas.... Wcale nie dziwię się reakcji małego bohatera, który po doświadczeniach wcześniejszych spotkań i obietnicach ze strony taty, że już za kilka godzin spotkamy się ponownie...nie miał już takiej możliwości...mimo, że tata czekał i czynił wszystko, aby do spotkania doszło... Cóż, sprawiedliwą ocenę tych sytuacji pozostawiam na dzień 24 czerwca, w którym ów sprawiedliwość w końcu musi zatriumfować.

Nasz wspólny weekend był również weekendem, w którym spełniliśmy fragmentarycznie kilka marzeń z listy, którą stworzyłem dawno temu i sukcesywnie ją realizujemy w ramach skromnych możliwości :-) Staliśmy się na chwilę prawdziwymi modelami z journala, poczuliśmy wartości przywiązania do barw nie tylko narodowych, rzuciliśmy pieniążki do magicznej fontanny marząc o naszej przyszłości, nauczyliśmy się sportowych sztuczek, napisaliśmy kartki pocztowe, przeczytaliśmy dziesiątki rozzbrrykanych wierszyków, poczuliśmy się jak Robert Kubica, wcieliliśmy się w rolę kucharzy i wprowadziliśmy nowy styl malarski "Kubilizm" :-) Ale to co najważniejsze byliśmy...rodziną przez duże eR! :-)

Cieszy mnie również, że jak na tatę historyka przystało udało się przekazać w tych dniach kilka cennych wartości, które dla każdego Polaka powinny być istotne :-)

Bezcenny weekend pozostanie w naszej pamięci oraz na fotografiach, które i tak niektórych jak mawiał klasyk: "... nie przekonają, że białe jest białe, a czarne jest czarne!" ;-)




PS. Synku pozostał nam jeszcze tylko jeden weekend, a później...:-))))))))))))))))))) Bo w końcu jak nie My to kto? ;-) Damy przykład! :-) Trzymajcie za Nas kciuki :-)