poniedziałek, 29 września 2014

Warszawska wyprawa przed spotkaniem w Tarnobrzegu

Tutaj spędziłem mnóstwo czasu  ;-)
Ah cóż to był za weekend! Pełen mnóstwa pracy, emocji oraz satysfakcji z trzech niezwykle intensywnych dni jakie spędziłem w stolicy naszego wspaniałego kraju. Nie wiem dlaczego, ale za każdym razem gdy przyjeżdżam do Warszawy jestem nią zafascynowany do granic możliwości ;-) Największe miasto w Polsce zawsze budziło we mnie mnóstwo pozytywnych emocji i satysfakcji z odwiedzin serca naszego kraju. To w końcu nasza wyjątkowa stolica, pełna ogromnych molochów korporacyjnych jak i dziesiątek osiedli, które nie mają końca a przede wszystkim wypełniona tysiącami samochodów stojących na zakorkowanych drogach ;-) Taki już urok Warszawy ;-) O tym jak minęły moje trzy dni w stolicy piszę w dalszej części, a gwarantuję Wam, że będzie o czym czytać ;-)



Pałace i kebab w Łomiankach

Wyprawa do Warszawy, której głównym celem były 5.Międzynarodowe Targi Kosmetyczne Beauty Forum Spa&Wellness rozpoczęła się z samego rana w ubiegły piątek. Po załadunku dziesiątek firmowych materiałów, którymi przyodzialiśmy duże targowe stoisko, wyruszyliśmy do...Łomianek ;-) Po raz pierwszy gościłem w tej podwarszawskiej miejscowości, która zaskoczyła mnie głównie ilością prawdziwych...pałaców godnych książąt, których cechą charakterystyczną były...greckie kolumny w stylu doryckim a czasem nawet korynckim ;-) Przepych i stylizacja widoczne były gołym okiem. Co jeden dom vel pałac to lepszy ;-) Nawet nie starałem się zastanawiać ile te domy pochłonęły grosza, aby stały się rezydencjami rodem z filmu Dynastia ;-)

Taka mała ciekawostka. Widok ogromnej góry tuż przed wjazdem do łomianek w miejscowości Klaudyn.

Po spotkaniu biznesowym w jednej z drukarni udaliśmy się do poleconej tureckiej knajpki w Łomiankach o nazwie, która bardziej znamionowałaby gastronomię z rejonów bałkańskich. Bałkan, bo o niej mowa zaskoczyła nas świetnym, typowym tureckim wystrojem a przede wszystkim prawdziwym tureckim jedzeniem oraz obsługą turecką ;-) Śliczna, młoda turecka dama w tradycyjnym nakryciu głowy podała nam przed posiłkiem turecką herbatkę "cay" w identycznych filiżankach, które notabene sam przywiozłem prosto znad Bosforu lata temu. Do dziś dwie filiżanki z łyżeczkami stoją u mnie w domu, choć jedna właściwe powinna trafić do Tarnobrzega ;-) Wracając jednak do menu, z którego wybraliśmy mieszankę mięs wraz z tureckim ryżem oraz zestawem surówek. Wyśmienita baranina wprost rozpływała się w ustach a gabaryty posiłku przeszły nasze najśmielsze oczekiwania. Sądzę, że w cenie 15 zł śmiało najadłyby się dwie osoby ;-)

Turecka herbatka w Łomiankach

Warszawa wita

Stolica przywitała nasz deszczem i chłodem, choć ponoć miało się wypogodzić. Trafiliśmy do Centrum Wystawienniczo Kongresowego przy ul. Marsa po jakichś 2 godzinach od wyjazdu z Łomianek. To był główny cel naszego wyjazdu. Cieszyłem się, że wjechaliśmy od innej strony niż zwykle do stolicy, dzięki czemu mogłem delektować się widokiem zamku królewskiego od strony Wisły czy też Stadionem Narodowym.

Warszawski korek przy Wiśle. W głębi widoczny Stadion narodowy.

Przygotowanie stoiska targowego poszło bardzo sprawnie i po 2 godzinach pracy byliśmy gotowi na przyjęcie pierwszych gości następnego dnia. Muszę przyznać nieskromnie, że po raz pierwszy byłem dumny z targowego stoiska. Wizualnie wyglądało to naprawdę świetnie, może dlatego, że otrzymaliśmy stoisko narożne, półotwarte dzięki czemu byliśmy dostępni dla naszych gości niemal z każdej strony.

Stoisko targowe na Beauty Forum, które okazało się hitem ;-)

Ibis Budget na miarę możliwości

Około godziny 20 wyruszyliśmy na zasłużony odpoczynek do hotelu Ibis Budget, który reklamuje się jako hotel w przystępnej cenie z jakością, której nie znajdziemy...w takiej cenie ;-) Innymi słowy ma być to hotel dla wymagających gości w super cenach jak na Warszawę ;-) Z ciekawością oczekiwaliśmy na wejście do pokoju i zasłużony odpoczynek po trudach dnia.

Jak się okazało warunki oferowane w dwuosobowych pokoikach, tak pokoikach, są delikatnie mówiąc takie sobie... Nie chciałbym żeby to zabrzmiało jak oczekiwania na apartament prezydencki do którego byłbym rzekomo przyzwyczajony, ale prawda jest taka, że przestrzeń pokoju jak dla dwóch osób była niezwykle ograniczona. Ciasny pokoik, w którym dwa łóżka zajmowały niemal większość pokoiku nie posiadał nawet szafy, w której można powiesić garderobę. Ale to w sumie nie jest jeszcze jakiś wielki problem. Ciekawym rozwiązaniem oferowanego pokoju było rozmieszczenie łazienki, którą rozbito na trzy odrębne pomieszczenia. Toaleta osobno, co nie stanowiło problemu. Prysznic "wbity" w ścianę z przeźroczystą szybą, w którym poczujecie się jak w kapsule bezpieczeństwa 1x1m ;-) Dla osoby, która jest nieco tęższa z pewnością prysznic może być ciekawym przeżyciem, w którym hotel zaoferuje masaże poprzez obicia z każdej strony ;-)

Hitem jednak okazała się umywalka rozmiarów mini mini, która znajdowała się przed wejściem do kabiny prysznicowej ;-) Cóż, projektanci musieli znaleźć jakąś rozsądną lokalizację dla umywalki na tak małej przestrzeni ;-)

Pokój dwuosobowy ewidentnie  spełnia wymogi i oczekiwania dla jednej osoby i mogę śmiało odradzić wybór tego hotelu, jeśli planujecie wyjazd we dwójkę.

Targi, targi i...po targach

Praca podczas kosmetycznych targów zawsze sprawiała mi wiele radości. Kontakt z tysiącami osób goszczącymi na naszym stoisku to wielka przyjemność. Udzielanie informacji, doradztwo a na końcu sprzedaż to coś, w czym czuję się po prostu doskonale. Człowiek podczas dwóch dni targowych uczy się i przyswaja nowe doświadczenia dzięki którym staje się jeszcze lepszym pracownikiem a przede wszystkim człowiekiem. Różnorodność osób, z którymi rozmawiałem, ich charaktery, działalność jaką się zajmują oraz ich potrzeby sprawiają, że poszerza się perspektywa działania oraz spojrzenie na branżę oraz samo życie. Ponad 8 godzin spędzonych na stoisku podczas których praktycznie nie ma czasu na przerwę i spokojny posiłek to nie jest prosta sprawa. Jednak satysfakcja z pomocy naszym klientom i możliwość sprawienia im satysfakcji z odpowiedniej obsługi, to dla mnie wartość nie do przecenienia. Wychodzę z założenia, że chciałbym być obsługiwany w taki sam sposób w jaki obsługuję sam klientów. Życzliwość, wyrozumiałość (oj tej trzeba mieć w nadmiarze) oraz skupienie się na faktycznych potrzebach klientach to podstawa podczas pracy na targach. Mnóstwo pozytywnych głosów oraz podziękowań za miłą obsługę stanowią dla mnie potwierdzenie dobrze wykonanej pracy :-)

Nasza muzyka relaksacyjna była wielkim hitem targów, które odwiedziło w ciągu 2 dni kilka tysięcy osób z całej Polski! Na naszym stoisku gościli również klienci z zagranicy m.in. sympatyczne właścicielki salonów kosmetycznych z Ukrainy ;-) Oczywiście naszymi głównymi klientami były...panie z czego byliśmy bardzo zadowoleni :-) Przy okazji pozdrawiam wszystkie klientki, które odwiedziły stoisko nr 20.13 :-)

Idź Pan na mecz! 

Po pierwszym dniu pracy na targach Szef docenił mój wkład oraz zaangażowanie tego dnia i postanowił zrobić mi prezent o jakim marzyłem od wielu lat. Otrzymałem...bilet wstępu na hitowy mecz ligowy Legia Warszawa - Lech Poznań, który tego dnia był rozgrywany na Pepsi Arena! Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się tego rodzaju prezentu i nawet przez myśl mi to nie przeszło, że mógłbym liczyć na taki gest ;-) A jednak cuda się zdarzają, za co w tym miejscu chciałbym serdecznie podziękować mojemu Szefowi, bo spełnił moje młodzieńcze marzenie.

Oczywiście skwapliwie skorzystałem z prezentu i choć po dwóch trudnych dniach pracy ledwo czułem własne nogi, a rozum podpowiadał aby pozostać w niezwykle wygodnym pokoiku hotelowym, aby nabrać sił do pracy na kolejny dzień, wyruszyłem na stadion! Niestety odrobinę się spóźniłem mając nadzieję, że w kasach biletowych pozostanie ten jeden jedyny bilecik dla mnie ;-) 

W drodze na stadion Legii Warszawa
Z hotelu na szczęście mogłem na piechotkę przejść drogę na stadion, pod którym odbijałem się jak piłka ping pongowa w poszukiwaniu biletu a następnie karty kibica, która obowiązkowo musiałem wyrobić by móc w ogóle rozpocząć polowanie na bilet. Karta kibica to podstawa przy zakupie biletu. Identyfikuje człowieka w ogólnopolskim systemie kibiców. Specjalne pomieszczenie, w którym wyrabiane są karty wyposażone jest w kamery, które wykonują zdjęcie profilowe a specjalne drukarki na miejscu drukują plastikową kartę kibica Legii Warszawa. Trwało to ok. 10 minut, a pierwsza połowa dobiegała już końca. W końcu udało się trafić do kas, w których po wielkich błaganiach sympatycznej młodej Pani kasjerki udało się zakupić najtańszy bilet. Ależ byłem szczęśliwy! W tym momencie pomyślałem o moim synku, którego bardzo chciałbym kiedyś zabrać na mecz z prawdziwego zdarzenia jakim było właśnie spotkanie Legia-Lech. Jednak po ok. 30 minutach troszkę zweryfikowałem swoje marzenie ;-) 


Po otrzymaniu biletu, mając także w ręce plastikową kartę ruszyłem czym prędzej w poszukiwaniu bramek wejściowych. Stadion przecież jest ogromny, a bram kilkanaście... Gdy w końcu znalazłem swoje wejście czułem delikatny przypływ pozytywnych emocji, które zostały spotęgowane, gdy wszedłem na sektor...warszawskiej "Żylety" ;-) Okazało się, że Pani sprzedała mi bilet na najbardziej fanatyczną część stadionu Legii, czyli tzw. "Żyletę". Wypełniona trybuna do ostatniego miejsca przez kilka tysięcy kibiców ubranych w jednolite białe koszulki, z której żywiołowo dopingowali swój zespół, a ja pośród kibiców, których znałem jedynie z telewizji :-) Oczywiście cały stadion był wypełniony niemal po brzegi a łącznie na trybunach znalazło się tego wieczora ponad 25.000 widzów! Na początku czułem się troszkę nieswojo, byłem chyba jedynym kibicem na trybunie, który nie był przyodziany w klubowe barwy Legii ;-) Czułem mnóstwo spojrzeń na moich plecach i chyba wielu z obecnych fanów Legii szybko zrozumiało, że jestem...nietutejszy ;-) 

Trybuna "Żylety"
Mimo wszystko sympatyzuję z warszawskim klubem, ponieważ to aktualny mistrz Polski, któremu zawsze kibicuję w telewizji kiedy ten rozgrywa swoje spotkania w europejskich pucharach. Starałem się brawami nagradzać udane zagrania Legii oraz cieszyłem się ze zdobytych bramek przez gospodarzy. Trudno opisać atmosferę panującą w sektorze "Żylety", ale była bardziej niż gorąca. Istny kocioł fanatycznie dopingujących swój zespół ludzi. Przyznam, że gdybym był piłkarzem, to doping jaki za moimi plecami unosił się z gardeł tysięcy fanatyków mógłby dodać mi podwójnej energii. Można było wręcz wyczuć w powietrzu moc śpiewów zakochanych w klubowych barwach kibiców. Tak, zakochanych, bo po tych ludziach widać, że ich życie koncentruje się w dużej mierze na tym co dzieje się w Legii. Stadion wręcz kipił niczym gorąca woda w kotle, a gdy Legia wyrównała w ostatniej minucie stan meczu na 2:2 wręcz odleciał! Kibice wpadli w stan ekstazy a ja wraz z nimi ;-)
Wejście na stadion Legii
Wracając jednak do marzenia, o którym wspomniałem, czyli wyjścia na taki mecz z moim małym bohaterem, to muszę przyznać szczerze, że miałbym spore obiekcje w tej sprawie. Oczywiście mały bohater musiałby być i tak nieco dojrzalszy niż obecnie, ale nie chciałbym, aby podczas meczu musiał wysłuchiwać tylu wulgaryzmów jakie padły z ust właśnie słynnej "Żylety", której nie usprawiedliwia fakt, iż rywalizowali tego dnia z największym swoim "wrogiem". Tego rodzaju sytuacje nie powinny mieć miejsca. Bardzo podobała mi się reakcja klubu, który po każdej inwektywie puszczał z głośników nagranie kobiecego głosu mówiącego: "Szanowni Państwo, prosimy i nieużywanie wulgaryzmów jak i również skupienie się na kulturalnym dopingu dla swojej drużyny. Dziękujemy". Oczywiście zabieg ten nie skutkował, ale inicjatywa słuszna.

Co ważne i należy to stanowczo podkreślić. Będąc na trybunach w najbardziej newralgicznym miejscu stadionu, czułem się całkowicie bezpiecznie. Nie zauważyłem żadnych problemów związanych z bezpieczeństwem, a wręcz dużo życzliwości pośród kibiców Legii.

Najważniejszy weekend przede mną :-)

Tak właśnie minął ostatni weekend. Było w nim dosłownie wszystko, a oczywiście nie mogło zabraknąć wysłanej kartki pocztowej z przepiękną nocną panoramą Warszawy do mojego synka :-) Co ciekawe, nie jest tak łatwo znaleźć kartkę Warszawy w sobotę wieczorem na mieście ;-) Ostatecznie trafiłem do centrum handlowego na Gocławiu, gdzie w kiosku In Medio udało się w końcu zakupić piękną karteczkę. Znaczek miałem już ze sobą, przywiozłem go z... Opola ;-) Mam nadzieję, że kartka trafi w ręce mojego małego szkraba jeszcze przed moim przyjazdem...o ile w ogóle trafi ;-)

Już w piątek czeka mnie kolejny wyjazd, ale ten najważniejszy na który oczekuję od miesiąca. Nie mogę się doczekać, aby uściskać małego bohatera i spędzić z synkiem te kilka godzin, bo to dla mnie najważniejsze co mam w życiu. Mam nadzieję, że już niebawem będziemy mogli spotykać się częściej za co mocno trzymam kciuki :-) A do Warszawy kiedyś wybierzemy się wspólnie i pójdziemy na mecz, ale reprezentacji Polski na Stadionie Narodowym a w międzyczasie zwiedzimy Muzeum Powstania Warszawskiego, którego nigdy nie widziałem i chyba uda się to uczynić już razem z małym bohaterem :-)


Do zobaczenia w Tarnobrzegu :-)