wtorek, 25 listopada 2014

Paczuszka dla maluszka cz.4

Paczuszka jest
w drodze do Tbg
Tak jakoś dziwnie się złożyło, że dzisiejszy mój post piszę dokładnie na miesiąc przed moimi urodzinami ;-) Co prawda za miesiąc o tej porze już będę 32 latkiem i powoli zacznę wchodzić w wiek Chrystusowy, ale co najbardziej przykre, to fakt, że po raz kolejny nie będę miał możliwości obchodzenia swoich urodzin wraz z małym bohaterem...W sumie to mało ważna sprawa, skoro nawet nie mam możliwości świętowania urodzin małego księcia...ale kto wie...może przyszły rok w końcu przyniesie oczekiwane zmiany? :-) Do urodzin wrócę za miesiąc, a tymczasem postanowiłem z tej okazji przesłać kolejną paczuszkę dla małego szkraba. O tym oraz wielu innych ciekawych wydarzeniach jakie miały i będą mieć miejsce niebawem, piszę poniżej :-)


Paczuszka na raty


O prezentach jakie miałem przygotowane 17 listopada dla małego bohatera, a których nie mogłem przekazać już wspominałem. Właśnie część z nich powędrowała w tradycyjnej paczuszce z obszernym listem do Tarnobrzega. Tym razem załączyłem książeczkę Owoce i warzywa - Uczę się słówek kolorując wraz z naklejkami. To już kolejna książeczka z tej serii jaka trafiła do mojego synka, a w zanadrzu mam jeszcze kilka, które wręczę małemu bohaterowi osobiście :-) Do paczuszki trafiły również kredki świecowe, którymi mały szkrab uwielbia rysować oraz bardzo prozaiczna słodka rzecz, czyli lizak, za którymi przepada mały rodowity opolanin ;-) Miejmy nadzieję, że całość trafi do małego adresata, a najbardziej chciałbym, aby listy, które przesyłam były czytane na głos w obecności mojego synka...

Paczuszka jest już w drodze do Tarnobrzega

Bez kartki i znaczka ani rusz


Może jestem zbyt staroświecki, może to dla niektórych głupi...ale nie wyobrażam sobie w sytuacji w jakiej znaleźliśmy się z małym bohaterem, abym podczas wyjazdu służbowego w Polskę, nie wysłałbym kartki z gorącymi pozdrowieniami do Tarnobrzega. Za każdym razem jestem już w części przygotowany i wożę ze sobą znaczki pocztowe, a moim jedynym zadaniem jest znalezienie podczas wyjazdu kartki oraz skrzynki pocztowej, co nie zawsze bywa takie proste ;-) Ileż mi to sprawia radości, trudno jest mi opisać ;-) Tak tak...wiem, że kartka prawdopodobnie nigdy nie zostanie obejrzana przez synka i staje się dobrym paliwem opałowym pieca dużego domu, ale staram się dokumentować w ramach możliwości każdą wysyłkę. W końcu kiedyś przyjdzie moment, w którym mały bohater zada pytanie: Tato, gdzie byłeś i co robiłeś?...a liczyć na dobre słowo o mojej osobie z drugiej strony rodziny małego bohatera raczej nie mogę, zatem z pomocą przychodzi mi technika, czego przykładem jest chociażby mój skromny blog :-)

Tak oto w ciągu ostatnich kilku tygodni z różnych zakątków Polski jakie odwiedziłem służbowo, zostały wysłane kartki do małego bohatera. Kilka dni temu w ogromnym centrum handlowym Janki pod Warszawą nabyłem piękną kartkę Warszawy w salonie InMedio. To właśnie tam często kupuję kartki pocztowe dla synka :-) Nie mogłem oczywiście się oprzeć i znalazłem coś co może spodobać się, a może raczej posmakować małemu szkrabowi. Pomiędzy dziesiątkami sklepów mniej lub bardziej znanych, gdzie wielu warszawiaków modnie się ubiera, stał stragan z ekologiczną żywnością oraz naturalnymi smakołykami. Moją uwagę zwróciły wyjątkowo duże i kolorowe lizaki o przeróżnistych smakach. Od arbuza począwszy kończąc na...borówce amerykańskiej. Sprzedawca, starszy pan, który opowiadając mi o lizakach, swoim głosem przypominał mi któregoś ze znanych lektorów, nie musiał mnie specjalnie namawiać do zakupu. Nie zawierający wszelakich oznaczeń "E" na etykiecie, stworzony ponoć z naturalnych składników i oddający rzeczywisty smak danego owocu, stał się moją własnością, a właściwie własnością mojego synka :-) Padło na...borówkę amerykańską. Wiedziałem, że synek lubi borówki, ale nie wiem czy miał okazję smakować akurat tej z...Ameryki ;-)

Kartka prosto z Warszawy powędrowała do Tarnobrzega

Lizak o smaku borówki amerykańskiej prosto z Janek, trafi niebawem do Tbg :-)

W ogóle uwielbiam wraz z dziadkami z Opola przywozić małemu bohaterowi rzeczy, których na co dzień nie ma w Tarnobrzegu. Zawsze staram się wyszukać jakiś produkt spożywczy, który pobudzałby kubki smakowe małego księcia, a przede wszystkim pozwoliłby smakować odrobiny świata, który kiedyś w końcu razem zwiedzimy :-) [-OBIECUJĘ]

Gdy zwiedzałem centrum handlowe Janki zwróciłem uwagę na dwie godne przedstawienia rzeczy, z których zadowolone byłoby każde dziecko. Niedaleko stoiska, gdzie zakupiłem lizaka znajdował się duży domek z pierników a dookoła niego stały pluszowe, ruchome misie, które śpiewały kolędy. Coś pięknego i chwytającego za serce. Mnóstwo dzieci z rodzicami zatrzymywało się, aby podziwiać tę przepiękną mikołajkowo-świąteczną budowlę. Jeśli zatem wybieracie się do Warszawy, koniecznie musicie odwiedzić Janki ;-)

Piernikowy domek w Jankach

Tuż przy wyjściu z centrum znajdowało się stoisko cukiernicze z wyrobami A. Bilik, które zainteresowało mnie przepięknymi dekoracjami tortów urodzinowych wśród których znalazły się dwa torty z motywami piłkarskimi :-) Jako wielki fan futbolu nie mogłem przeoczyć tego cudownego widoku. Pomyślałem wówczas, że tort w kształcie piłki kiedyś tata ufunduje małemu bohaterowi, który garnie się do piłki jak każdy chłopak :-) Tak gwoli ścisłości to miałem okazję obchodzić pierwsze urodzinki synka w Tarnobrzegu. Wówczas synek otrzymał tort Biedronkę, identyczną jak z logo popularnej sieci dyskontów ;-) Co prawa wówczas nie rozumiał cóż za uroczystość ma miejsce, ale Biedronka została rozpoznana...w końcu była wówczas jego ulubionym zwierzątkiem :-)

Piłkarski tort. Moje małe marzenie na urodzinach synka ...

...ciekawe, że wówczas można było jeszcze bardzo pozytywnie i normalnie spędzić urodziny synka, a dziś już takiej możliwości nie ma...cóż takiego się zmieniło? Może to przez...ów Biedronkę? ;-)


Mikołajki w Tarnobrzegu + extra time


Moja kolejna wizyta u synka przypadnie dokładnie w Mikołajki :-) Już nie mogę się najzwyczajniej doczekać spotkania tym bardziej, że w dalszym ciągu nic się nie zmienia jeśli chodzi o mój kontakt telefoniczny tudzież internetowy z małym bohaterem. Możecie się tylko domyślać jak może czuć się ojciec, który nie może usłyszeć własnego dziecka w dobie telefonów, skype'a...etc.etc. Czasami nawet dwa aparaty telefoniczne nie pomagają w kontaktach ;-)

Liczne niespodzianki jakie szykujemy dla małego szkraba z pewnością wprawią synka w wielką radość, choć największą niespodzianką będzie tata, czego jestem pewien :-)

Tak się składa, że życie napisało dość interesujący scenariusz, który pozwoli spędzić mi dodatkowy czas z synem! Tak to nie jest żart, choć okoliczności w jakich odbędzie się spotkanie z pewnością nie będą wymarzone, ale każda dodatkowa godzina jest dla nas bezcenna. Co ciekawe extra time został zafundowany przez osobę, która stara się uczynić wszystko, aby tych kontaktów było jak najmniej! ;-) Istny paradoks, ale uwierzcie, nie mato  nic wspólnego z gołębim sercem "życzliwych" mojej osobie tarnobrzeżan ;-)

Bez względu na wszystko, będzie to dla mnie i małego bohatera niezwykle ważny dzień, od którego zależy wiele życiowych decyzji. Mogą one nam pomóc w otwarciu tych ciężkich, ołowianych drzwi bez klamek, które blokują notorycznie nasz kontakt. Wierzę, że siła uczucia, uczciwość i szczerość pokonają wszelkie nasze problemy i w końcu wyjdziemy na prostą :-)

Do zobaczenia w Tarnobrzegu już niebawem :-)