poniedziałek, 3 listopada 2014

Weekend w Tarnobrzegu 1-2 listopada 2014

Pakujemy i jedziemy
 do małego bohatera :-)
Po środowym wyjeździe do Tarnobrzega, ponownie zawitałem do Waszego miasta już w piątek wieczorem. Tym razem miał być to w założeniu przyjemniejszy wyjazd, aniżeli ten w środku tygodnia, choć wiele znaków na niebie i ziemi wskazywało, że być może nastąpi powtórka z "rozrywki" sprzed miesiąca. Mimo usilnych prób storpedowania mojego kolejnego przyjazdu do małego bohatera, począwszy od zabaw w meteorologa oraz "Agenta Tomka", rodzinne spotkanie odbyło się jak Bóg i sędzia najwyższy nakazali :-) Ale po kolei , bo działo się naprawdę wiele...wiele dobrego :-)

Deja vu


Podczas piątkowej wyprawy do małego księcia czułem się jakbym przeżywał deja vu ;-) Zaledwie 2 dni wcześniej tę samą trasę pokonałem wzdłuż dwukrotnie i zaczynam się zastanawiać czy nie zostać jakimś przewodnikiem po tej jakże malowniczej trasie ;-) Nowe domy budują się razem ze mną, widuję często tych samych ludzi po drodze, a nawet zwierzęta jakoś znajomo wyglądają ;-) Bez dwóch zdań wielką ulgą jest jeden z ostatnich odcinków Staszów-Osiek, który pomaga na sam koniec odrobinę odpocząć i przejechać kilkanaście kilometrów bez żadnych korków, radarów a przede wszystkim bezpiecznie.

Tym razem warunki pogodowe były idealne na podróż do Tbg

Niemal dwa miesiące rozłąki z małym bohaterem spowodowały, że większość rzeczy dla szkraba jakie miałem przygotowane na poprzednią wizytę, musiałem załadować do samochodu. Zabawek nie zabrakłoby zapewne dla wszystkich dzieci w żłobku ;-) Czułem po prostu taką potrzebę, aby wynagrodzić małemu bohaterowi niezawinioną z mojej strony sytuację, jaka spotkała nas oboje na początku października. Czas jednak upłynął niezwykle szybko i gdy tylko mój mały bohater zobaczył mnie przed bramą swojej tarnobrzeskiej dzielnicy, krzyknął: "Tata, tutaj jestem!" w miejscu przebierając nóżkami :-) Gdy już wyrwał się z silnego uścisku dłoni, popędził z otwartymi ramionami do taty, rzucając się na moją szyję z "bananem" na ustach ;-) Trudno opisać emocje oraz radość jaką mieliśmy w sobie. To może zrozumieć chyba tylko rodzic, który na co dzień nie ma możliwości usłyszeć własnego dziecka i dzieli go od największego skarbu świata kilkaset kilometrów. Rodzic, który pragnie normalnych relacji i regularnych spotkań z własnym dzieckiem. Ba! może nawet nie rodzic, tylko człowiek, który posiada w sobie odrobinę empatii...nic więcej nie potrzeba :-)

Oj, tata, tata ;-)


Mały bohater tego dnia czuł się po prostu wyśmienicie. Nie tylko tata przyjechał do Tarnobrzega, ale również kochana babcia, która zrobiłaby naprawdę wszystko, aby mały królewicz był szczęśliwy. Pyszności jakie przywieźliśmy ze sobą z Opola trafiły do małego szkraba, który raczył się świeżymi owocami, pysznym obiadkiem oraz deserkami :-) Ileż radości daliśmy temu małemu człowieczkowi, a on nam :-) Mimo, że cały dzień spędziliśmy w naszym zastępczym mini mieszkanku hotelowym na czas pobytu, to wykorzystaliśmy go maksymalnie, na tyle ile można to uczynić w ciągu niecałych 10 godzin w miesiącu. Zabawa z tatą drewnianymi układankami z alfabetem, budowa zagrody, młynu oraz zabawy na "bajana" sprawiły nam wiele frajdy. Mały bohater zaskakiwał nas na każdym kroku a już najbardziej, gdy tata próbował się silić wiedzą z języka angielskiego. Wówczas mały bohater policzył w kilka sekund po angielsku od 1-10, czym wprawił tatę w osłupienie ;-) Bravo synku! Jestem z Ciebie więcej niż dumny. Już wcześniej starałem się szukać książeczek z angielskimi słówkami, które już dawno trafiły do rąk małego naukowca, który garnie się do nauki niesamowicie. Dość powiedzieć, że już znalazłem kolejną ciekawą książeczką dla dzieci w wieku małego szkraba, która niebawem przywędruje do Tarnobrzega :-) Zależy mi, aby mały bohater miał szeroki dostęp do materiałów edukacyjnych, które będą kształtowały jego osobowość oraz charakter. Zawsze rodzice pragną, aby ich dzieci miały lepiej w życiu niż oni sami i to jest zrozumiałe. Od tego właśnie są rodzice, aby w tym pomagać :-)

Najbardziej rozbawiła mnie sytuacja, w której mój mały szkrab bez ogródek, subtelnie i z uśmiechem powiedział do mnie "Oj tata, tata":-) Wiem, że to nic specjalnego, jednak dla mnie był to moment, w którym poczułem się niezwykle dumnie, tak jakby mój mały synek chciał powiedzieć "Tata nie martw się! Będzie dobrze, a ja Ciebie bardzo kocham i to się nie zmieni" :-) Dla takich chwil warto żyć i warto się starać pomimo wszelkich przeciwności losu.


To nie są rączki, które leczą ;-) To rączki których uścisk jest najcenniejszy na świecie :-)

Odcisk rączek małego bohatera. Jedna z najcenniejszych pamiątek jakie posiadam w Opolu.

Niestety nie udało się wyjść wspólnie na cmentarz, aby zapalić znicze na zapomnianych grobach. Lekki katarek oraz kaszelek uniemożliwiły wyjście, co było zrozumiałe. Może w przyszłym roku uda się przekazać małemu bohaterowi odrobinę corocznej tradycji pielęgnującej pamięć o tych, którzy odeszli. Tak apropo's Święta Wszystkich Świętych... nigdy nie byłem związany z Tarnobrzegiem i faktycznie nie mam żadnej bliskiej osoby, której grób mógłbym odwiedzić paląc znicz....ale....mimo wszystko znałem pewną wartościową osobę, która z Tarnobrzegiem związana była od dziesiątek lat.

Był to człowiek, którego spotkałem w swoim życiu co najmniej dwa razy i którego opowieści o swoim życiu słuchałem z zapartym tchem. Darzyłem ogromnym szacunkiem człowieka, któremu w życiu nie było łatwo, a jednak swoim uporem oraz ciężką pracą przetrwał trudne chwile wojny czy deportacji poza granice kraju. Jego historia mogłaby śmiało pretendować do scenariusza na dobry film fabularny. Jeśli dobrze pamiętam w życiu tego zacnego człowieka, pojawił się nawet wątek Opola, które stało się dla niego jednym z przystanków w drodze do Tarnobrzega. W weekend właśnie On był obiektem moich wspomnień oraz kilka osób, które znałem mniej lub bardziej, ale o których pamiętam i nie zapomnę...

Choroba nie wybiera...


Niedzielę chcieliśmy spędzić aktywnie m.in. w sali zabaw Figoland oraz na obiecanych zakupach. Dzień wcześniej tatuś obiecał małemu bohaterowi podczas wspólnego śpiewania piosenek dla dzieci... misia, którego mały książę miał sobie wybrać sam. Niestety stan podgorączkowy spowodował, że zrezygnowaliśmy z pierwotnych planów i spędziliśmy ten czas w ciepłym pokoiku pod kocysiem, czytając bajki oraz pożywiając się ulubionymi parówkami szkraba na śniadanko.

Mieliśmy nadzieję, że choroba nie rozwinie się bardziej i faktycznie przez pewien czas nie było oznak pogarszającego się stanu zdrowia. Niestety temperatura nagle wzrosła i oczywistym stało się, że mały bohater musi wrócić do domku. Zdrowie mojego bohatera jest dla mnie najważniejsze jak dla każdego rodzica. Serce mi się krajało, gdy widziałem chorego synka, choć starałem się uczynić wszystko, aby dzięki mojej obecności łatwiej zniósł trudy przeziębienia. Ileż radości dałem małemu bohaterowi, gdy leżał w moich ramionach pdo kocysiem czytając bajkę za bajką. "Ciuchcia Tomek" ujawniła swoje walory edukacyjne, dzięki którym mały książę choć na chwilkę zapomniał o temperaturze.

W międzyczasie zdążyliśmy jeszcze upiec tort wraz z urodzinowymi ciasteczkami z ciastoliny. To dla Ciebie syneczku piekliśmy pyszności. W końcu 30 października ukończyłeś 2,5 roczku :-)


Ugniatamy ciasto na tort :-)

Nie udało mi się pomóc bardziej mimo szczerych chęci zawiezienia synka do lekarza, ale nic na siłę... Jeśli ktoś mówi nie, tzn. że oznacza to ni mniej ni więcej jak...nie. Pożegnanie było smutne, ale zrozumiałe dla wszystkich. Zdrowie ponad wszystko, a czas nadrobimy jeszcze z nawiązką :-)

Nie mogłem opuścić Tarnobrzega bez przywiezienia synkowi obiecanego misia. Tata zawsze dotrzymuje słowa, które cenniejsze jest od wszystkich pieniędzy świata. Przepiękny miś z nausznikami oraz szalikiem znalazł się w sandomierskim Carrefourze. Wraz z ulubioną płytą muzyczną, którą uwielbia słuchać mały bohater w bum-bumie taty, miś trafił na szczebelki płotu domku małego księcia. Wierzę głęboko, że po obudzeniu miś stał przed łóżeczkiem synka i uśmiechał się do niego tak jak tata, przekazując dużo ciepła i miłości. Przyjdzie czas syneczku, gdy wspólnie udamy się do sklepu i sam wybierzesz sobie misia na miarę naszych możliwości ;-) Teraz zdrowiej i bądź silny. Pamiętaj, że tata chciałby być przy Tobie a właściwie jest, ponieważ myśli o Tobie non stop :-)

Listopadowych emocji ciąg dalszy


Choć do kolejnej mojej wizyty u małego księcia jest jeszcze sporo czasu, to czekają mnie kolejne emocje w Waszym mieście :-) Podobnie jak poprzednie, te również nie powinny mieć miejsca, ale na tym właśnie polega demokracja, aby każdy miał prawo wyartykułowania własnych oczekiwań oraz żądań. Dochodzenie do prawdy nie jest dla mnie łatwe, ale jeśli zostaję wywołany do tablicy, wstaję i do niej podchodzę bez obaw. Nie chowam głowy w piasek i nigdy nie chowałem udowadniając to szczególnie od 30 kwietnia 2012 roku, bo prawda jest jedna a ludzie, o niej nie zapominają, tylko coraz lepiej zaczynają kłamać.

Synku prawda jest coraz bliżej nas i nic tego nie zmieni, a tata o to zadba, tak jak zawsze dbał o Ciebie - OBIECUJĘ! :-)



Puste miejsce w foteliku... Tutaj zawsze rezyduje mój mały "szef" :-)