czwartek, 30 października 2014

Szklanka do połowy pełna

Słońce wita nas w Tbg
Minął jeden z najważniejszych dni w moim życiu, choć po wydarzeniach jakie mnie spotkały wczoraj w Tarnobrzegu, jestem przekonany, że to dopiero przedsmak "chorych" emocji jakie zostaną mi zafundowane jeszcze nie raz. Każdy dzień staje się walką w imię dobra małego bohatera, która każda ze stron pojmuje oczywiście zupełnie inaczej. Ale po kolei...


Startujemy punkt siódma


Poranek przywitał mnie na szczęście dość przyjemnie, ponieważ spodziewałem się, że czeka mnie poranna rozgrzewka w postaci skrobania szyb ;-) Jak się okazało los oszczędził mój  oraz zaledwie kilka innych samochodów zaparkowanych na osiedlu. Nie powiem, że uśmiechnąłem się mimo, że wcale mi do śmiechu nie było. Tak, napiszę to wprost - ponieważ blog nie stanowi już anonimowego miejsca, które nie docierałoby do mojej ulubionej dzielnicy Tarnobrzega -, że odczuwałem spory niepokój z tytułu czyichś chorych oraz zaborczych ambicji. Jeśli to wyznanie, moim "życzliwym" osobom z Tarnobrzega sprawiło przyjemność, to cieszę się, że mogłem pomóc ;-) W końcu jak powiedział Bertrand Russel "to smutne, że głupcy są tak pewni siebie, a ludzie mądrzy pełni wątpliwości".

Mglista droga

Droga upłynęła dość przyjemnie do czasu, gdy na Śląsku "zaatakowała" nas silna mgła, która towarzyszyła nam aż do Staszowa, czyli niemal przez 2/3 trasy. Jak się okazało był to tylko przedsmak emocji drogowych jakie miały miejsce w drodze powrotnej, gdy widoczność na drogach prowadzących głównie przez miejscowości rolnicze spadała do 50-100 m...Kierowcy mówią o takiej pogodzie, że widać "mleko" przed maską samochodu :-) Prawdziwe mleko tak naprawdę nie rozlało się nie na drodze, ale w Tarnobrzegu. Wiele czasu upłynie, aż ktoś je pościera...

Victoria Opola w Tarnobrzegu?


Gdy pojawiliśmy się wspólnie z dziadkiem w centrum Tarnobrzega i przez dłuższy czas poszukiwaliśmy wolnego miejsca do zaparkowania, w pewnym momencie przepuszczając przechodniów na pasach, doszło do niecodziennej sytuacji. Otóż gdy przechodnie przechodzili na drugą stronę ulicy, na pasach pojawił się człowiek z dużą brodą i torbą na ramieniu, przystanął przed naszym automobilem, spojrzał na rejestrację, popatrzył nam w oczy, podniósł prawą dłoń w górę z wyciągniętymi palcami wskazującymi, które ułożyły się w literę V,  krzycząc: OPOLE! Victoria!

W pierwszej chwili sądziłem, że ów człowiek, którego widzieliśmy na oczy po raz pierwszy w życiu, stara się o naszą pomoc finansową. Odruchowo pomyślałem czy mam w portfelu 2 złote, które przekazałbym temu człowiekowi, ponieważ miałem nieodparte wrażenie, że potrzebuje pomocy. Po krótkim okrzyku i wzniesieniu znaku Victorii, niczym Lech Wałęsa na bramie stoczni gdańskiej, tajemniczy człowiek dosłownie zniknął w mgnieniu oka.

I jak tu odnieść się do tej sytuacji? ;-) Ktoś kto nie należy do ludzi przesądnych, uznałbym ów mężczyznę za swego rodzaju ekscentryka lub oszołoma, ale dla mnie to było naprawdę ważne. Gest, który nic nie znaczył, człowiek którego nie znam, nagle pojawia się w miejscu, w którym być nie powinienem, ponieważ krążyłem po uliczkach miastach aż do skutku. Żeby było śmiesznie, ostatecznie znalazłem miejsce vis a vis docelowego miejsca, które widoczne jest z wielu zakątków miasta ;-)

Piękny widok rozpościera się z centralnego punktu Tarnobrzega ;-)

Promienie słońca, które wyszły nad Tarnobrzegiem skierowały nasze kroki na Czerwony Plac, na którym delektowaliśmy się widokiem pięknej fontanny w kształcie róż. W końcu Czerwony Plac...albo raczej wyblakły plac ;-) to idealne miejsce na odpoczynek na "danie dania", którego wolałem nie próbować, ale cóż... W życiu ponoć trzeba spróbować wszystkiego, a jak mawia Przemysław Saleta "jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz" ;-)

Ileż razy obeszliśmy wspólnie mały szkrabie tę fontannę :-)

Nihil Novi - zmiany w odwrotnym kierunku


Wg encyklopedii Wikipedia, Nihil novi (z łac. nic nowego) to:

Potoczna nazwa konstytucji sejmowej z 1505 roku, poważnie ograniczającej kompetencje prawodawcze monarchy I Rzeczypospolitej. Pełna formuła łacińska brzmiała nihil novi sine communi consensu (nic nowego bez powszechnej zgody, co należy rozumieć jako: nie można uchwalić nowego prawa, na które nie zgodzi się Sejm reprezentujący powszechny interes szlachty).

Zdziwieni tym historycznym wstępem? ;-) On ma swoje uzasadnienie w tym, co wydarzyło się niebawem po naładowaniu akumulatorów tarnobrzeskim słońcem ;-) Nie sądziłem jednak, że zapisy konstytucji z ponad pół wieku, w pewnym sensie znajdą odzwierciedlenie w oczekiwaniach współczesnych ludzi. Oczywiście konstytucja Nihil Novi, której zamysłem było ograniczenie władzy króla Aleksandra Jagiellończyka, dawała szanse na wspólne decyzje podejmowane przez króla wraz z izbą poselską oraz senacką. Nowy akt prawny sprawił, że decyzyjność nie spoczywała tylko w  rękach jednej osoby.

Minęło pół wieku a sytuacja w moim wypadku obraca się w drugą stronę. Jedynowładztwo oraz uzurpacja wszelkich praw do życiowych decyzji związanych z największym skarbem jaki otrzymałem od życia, zechciało ożywić się ponad miarę. Siła z jaką złe emocje oraz źli doradcy rozpętali burzę w szklance wody, nie zaskoczyła mnie ani trochę. Przyznam szczerze, że coraz mniej sytuacji, reakcji oraz wydarzeń jakie dotykają mnie w Tbg robi na mnie wrażenie. To co w dniu wczorajszym usłyszałem i zobaczyłem w postaci krystalicznej nienawiści wobec mojej osoby, uświadomiło mi, że nie mogę liczyć na żadne zmiany. Moje pozytywne usposobienie i wiara w ewentualne zmiany obniżyła tarnobrzeski rating wiary do 1%. Nie ma co się oszukiwać, tak jest i tak będzie. Słuchając histerycznych wywodów nie mających kompletnie żadnego wpływu na przebieg meritum wydarzeń, przed oczami stanął mi kadr z filmu "Chłopaki nie płaczą" z rewelacyjną rolą Czarka Pazury, który opowiadał o zaufaniu wobec pewnej kobiety z przeszłości:


Daleki jestem ogłaszania fanfar dla siebie jak i dla mojej tarnobrzeskiej opozycji, ale wiem, że uczyniłem poważny krok do realizacji marzeń jakie mamy wspólnie z małym bohaterem. Utwierdziłem się jeszcze mocniej w przekonaniu, że wszystko co robię ma sens, a marzenia są po to aby je realizować. Problemy jakie się piętrzą i piętrzyć będą nie złamią mojej determinacji. Z każdym miesiącem oraz z każdym oporem, wzmacniam się, myśląc przede wszystkim o moim małym bohaterze. To właśnie mały książę daje mi siłę do walki w słusznej sprawie. Trzeba to sobie powiedzieć po imieniu, to jest walka a może nawet wojna, której się brzydzę, ponieważ jestem pacyfistą. Są pewne granice przyzwoitości, które zostały przekroczone i których nie będzie tak łatwo zakopać głęboko pod ziemią. Dorośli ludzie mimo nawet istniejących różnic zdań czy poglądów powinni wznieść się ponad podziałami dla dobra najważniejszej istoty na świecie jaką jest cudowny mały bohater. Do tanga trzeba dwojga, a na dzień dzisiejszy jedno ogniwo grzeje ławkę obok parkietu i nie zamierza nawet się z niej ruszyć na centymetr, bo ambicja na to nie pozwala. W końcu to nieistotne, że chodzi o dobro małego szkraba, który ma prawo do kontaktów z obojgiem rodziców! Eh...

To jeszcze nie koniec długiej drogi do prawdy, ale z pewnością mały szkrabie jesteśmy bliżej niż dalej :-)

10 godzin 42 minuty


Tyle czasu spędziłem w samochodzie podczas jednodniowej podróży w obie strony. Przejechałem 620 km w fatalnych warunkach atmosferycznych i nawet nie mogłem przywitać się z moim małym bohaterem. Kategorycznie NIET w końcu zmieni się na DA, co jest tylko kwestią czasu, bo wiecznie taka sytuacja nie może trwać :-)

Dobry czas!
 Średnio spędzam w samochodzie 12-13 godzin, jeśli dane jest mi zobaczyć małego szkraba :-)

Już w najbliższy weekend przyjadę do małego bohatera, którego widziałem przez ostatnich 2 miesiące całe 3 godziny i 15 minut. Czekam na nasze spotkanie jak zawsze z utęsknieniem, wyposażony nie tylko w multum materiałów edukacyjnych, zabawek czy ulubionych smakołyków małego bohatera, ale przede wszystkim w możliwość wspólnego przeżywania Dnia Wszystkich Świętych. Pogoda szykuje się jak na 1 listopada wyśmienita i chciałbym wraz z małym bohaterem korzystając z okazji, odwiedzić jeden z tarnobrzeskich cmentarzy, abyśmy wspólnie zapalili świeczkę na grobach, o których świat zapomniał. Pamięć należy się każdemu człowiekowi bez względu na wszystko. Możemy toczyć niepotrzebne bitwy, ale tego dnia warto podjąć refleksję nad swoim życiem i zastanowić się czy warto szukać źdźbła w oku bliźniego, nie dostrzegając belki we własnym?

Życie jest zbyt krótkie na kłótnie i spory. Może warto, aby każdy zastanowił się tego dnia co dla niego w życiu jest ważne i czemu chciałby się poświęcić. Ja już dawno sobie odpowiedziałem na to pytanie :-) Natomiast jeśli dla kogoś esencją egzystencji jest wieczna szarpanina i udowadnianie, że jest się świętszym od papieża, to już jego indywidualna sprawa.


PS. Mój mały bohaterze! Byłem wczoraj tak blisko Ciebie, ale nie udało się nam zobaczyć...na co nie miałem żadnego wpływu... Robiłem wszystko co w mojej mocy, aby stało się inaczej... Jeszcze trochę, jeszcze chwila...ktoś w końcu musi z Tatą wystraszyć dinozaury w Krasiejowie :-) Dziś kończysz dwa i pół roczku syneczku a już niedługo trzy latka. Czas biegnie, a my razem z nim :-)


Do zobaczenia w najbliższy weekend w Tarnobrzegu :-)