niedziela, 21 grudnia 2014

Rocznica tarnobrzeskiej decyzji

Niech to drzewko, które zasadziłem
symbolizuje radość i triumf :-)
Dziś jest wyjątkowy dzień, choć trudno go uznać za sympatyczny dla którejkolwiek ze stron tej smutnej historii. Bynajmniej to co wydarzyło się dokładnie 2 lata temu, tj. 21 grudnia 2012 roku dla mnie było jednym z najboleśniejszych wydarzeń w moim życiu. Decyzja jaka została podjęta jednostronnie, najprawdopodobniej z wygodny jak i braku jakichkolwiek uczuć wobec mojej osoby, dziś skutkuje cierpieniem dwóch rodzin, z najważniejszym w nich małym bohaterem. Decyzja, która pociągnęła za sobą lawinę chorych sytuacji wynikających z chorych ambicji jednej strony, była w moim odczuciu najgorszą jaką można było wówczas podjąć.


Nie ma płaczu nad rozlanym mlekiem


Życie nie zawsze układa się tak jakbyśmy sobie tego życzyli, a ja nie mam zamiaru rozkładać na czynniki pierwsze, tego co miało miejsce taki szmat czasu temu. Pamiętam doskonale ten dzień, w którym pękło mi serce oraz słowa, które wówczas padły ze strony tarnobrzeskiej: "Do Tarnobrzega droga jest dobra i wierzę, że wszystko się ułoży".

Faktycznie drogę poznałem na wylot. Wraz z moimi przejazdami budowały i przebudowywały się nowe drogi, zmieniali się właściciele domów, powstawały nowe zajazdy i obwodnice miast. Tylko niestety jakoś droga się wcale nie skróciła i jak przejazd trwał 5 godzin tak trwa w dalszym ciągu a i nic się nie zmieniło, chyba, że na gorsze ;-) Nie zniechęciłem się ani odległością, ani co najważniejsze suwerenną decyzyjnością jednej ze stron. Nigdy nie odpuściłem kontaktów z synem i nie tylko z synem. Przez dwa lata przemierzyłem ponad 20.000 tys. kilometrów jeśli nie więcej, spędzając co najmniej kilkanaście pełnych dni tylko i wyłącznie za kierownicą, pisząc w międzyczasie listy i kartki, których uzbierało się już kilkadziesiąt, wydzwaniając tysiące minut i wysyłając tysiące sms-ów, gdy jeszcze była taka możliwość...

Przez dwa lata, mimo tysiąca problemów z jakimi musiałem się borykać, nie zniechęciłem się, a wręcz jestem jeszcze bardziej zdeterminowany. Zdaję sobie sprawę, że wielu ojców w Polsce jest usilnie zniechęcanych do kontaktów z własnymi dziećmi przez drugą stronę i pewnie niejednokrotnie odpuszcza, o czym można przeczytać w internecie. To zła decyzja, ale oczywiście nie mam zamiaru nikogo w niczym uświadamiać i nawracać, bo sam jestem tylko człowiekiem, który popełnia błędy i do których potrafię się przyznać. Jednak najważniejsze, aby każdy człowiek potrafił wyciągać pozytywne wnioski na przyszłość dla dobra najważniejszych osób w naszym życiu. Regularne kontakty z dzieckiem pozwalają zbudować silną wieź emocjonalną, która dla mnie jest bezcenna :-)

Panowie! Nie poddawajcie się!


Mogę jedynie apelować do wszystkich ojców, którym zaczyna się ograniczać kontakt z dzieckiem lub są w trakcie pozbawiania wszelkich kontaktów z własnymi dziećmi w imię niewytłumaczalnych ambicji drugiej strony, abyście nigdy nie poddawali się! Wiara czyni cuda a miłość i prawda zawsze się obronią. Uwierzcie, że siła tkwi w Was drodzy ojcowie i nie jesteście na straconej pozycji tylko dlatego, że "tak się utarło i taki jest stereotyp ojca". Czasy się zmieniają, model ojcostwa również!

Każdy tata jest wartościowy tym bardziej jeśli walczy z całych sił o własne dziecko. Żaden z Was nie powinien w to wątpić, bo nie jesteśmy gorsi tylko dlatego, że jesteśmy mężczyznami. Oczywiście nikt z Nas nie ma zamiaru i nigdy nie powinien podważać wkładu i ciężkiej pracy, którą matki wykonują podczas opieki nad dzieckiem. Zawsze wychodziłem z założenia, że matka będzie najważniejsza dla dziecka i starając się doceniać rolę matki w wychowywaniu dziecka, ale nigdy nie spodziewałem się, że właśnie ta sama matka może uzurpować sobie pełnię władzy rodzicielskiej tylko i wyłącznie z tytułu, iż jest...matką. Można tylko żałować, że docenianie roli ojca nie działa już w drugą stronę... Tak być nie powinno a tego rodzaju patologiczne sytuacje powinny być hamowane w zarodku. O tym należy mówić, o tym należy pisać, ponieważ dziecko ma dwoje kochających rodziców i tego nikt nigdy nie powinien podważać.

W ciągu dwóch lat poznałem mnóstwo wartościowych osób, których dzięki tej smutnej historii pewnie nigdy bym nie poznał. Zaznajomiłem się z problemem od środka, który przecież nigdy nie miał prawa mnie spotkać, ponieważ nikt nie zakłada złych scenariuszów. Tak myśli wielu ludzi dopóki dopóty wszystko w życiu się układa, nie dostrzegając, iż dookoła problem istnieje i nabrzmiewa z coraz to większą mocą.

Cieszę się, że istnieją w Polsce organizacje ojcowskie m.in. Dzielny Tata, które wykonują tytaniczną pracę na rzecz pełnego równouprawnienia obojga rodziców, ukazując problemy ojców z ich perspektywy jak i również z perspektywy matek, które pomimo rozstania z mężem czy byłym partnerem, potrafią odrzucić własne urazy w imię wyższych celów. Mam wielki szacunek dla tych kobiet, które choćby w nich się gotowało na widok swojego ex, to nie uczynią niczego, co mogłoby storpedować relacje dziecka z ojcem, z którym przecież na pewno spędziła piękne chwile żyjąc pod jednym dachem wiele lat, choć dziś większość z Was słyszy, że takowych nie było albo zdarzały się przelotnie ;-)

Ta cała sytuacja pozwoliła poznać mi osobiście kilka prawdziwych i pozytywnych mam, dla których jestem pełen uznania. Jesteście przykładem, o którym należy mówić i który należy doceniać. Co ciekawe im Wasza dobroć oraz poprawne relacje z ojcami Waszych dzieci stały się dla Was oczywiste, tym bardziej wielu ojców osiada na laurach, nie potrafiąc docenić tego co posiadają i co dał im los...Smutne ale często prawdziwe, choć nie chciałbym też generalizować. W tym miejscu pragnę powyższe słowa dedykować jednej cudownej mamie pewnego czterolatka, ponieważ jesteś namacalnym przykładem prawdziwej matczynej miłości, która nie mści się na ojcu swojego dziecka, choć miałaś miliony ku temu powodów i argumentów. Jesteś dla mnie ambasadorem wszystkich pozytywnych mam w Polsce :-) Bravo M. :-)

Ciasteczka z wróżbą, prawdę Ci powiedzą


Do Nowego Roku pozostało już naprawdę niewiele czasu, jak i do rozwiązania kilku istotnych kwestii, które wierzę, że zmienią smutną historię w nieco bardziej pozytywną. Do tego potrzeba jeszcze odrobiny cierpliwości, ale skoro wytrwałem wraz z małym bohaterem tyle czasu, wytrwamy jeszcze tę chwilkę, której kres widzimy na horyzoncie :-)

Nie może być inaczej, skoro podczas piątkowego spotkania z małym bohaterem, na które przywiozłem dwa chińskie ciasteczka z wróżbą, a w których znajdowały się dwie wymowne wróżby :-) Po ich otwarciu otrzymaliśmy znaki, które w naszej sytuacji dodały mi podwójnych skrzydeł:

" Spróbuj zakończyć wlokące się sprawy bo nadchodzi czas, który pozwoli Ci na ogromny rozwój."

oraz
"Nie można wszystkiego mieć od razu. Posiadasz wielką i wyjątkową moc. Ona pozwoli Ci zdobywać nowe cele po kolei."

Na wszystko przyjdzie czas, a ja w dalszym ciągu wierzę, że przyjdzie w końcu również refleksja nad tarnobrzeską decyzją, na co czekamy z małym bohaterem, a najbardziej czeka mały bohater :-) To nie jest takie trudne, wystarczy odrobina chęci, aby wiele się zmieniło na dobre :-)

Bo taka jest rola ojca, aby walczyć do samego końca :-)